Stwarzani przez modlitwę

W tym tygodniu w ramach cyklu o rozwoju duchowym ojciec Leonard opowiadał nam o znaczeniu modlitwy. Modlitwa jest spotkaniem z Bogiem, spotkaniem międzyosobowym, bo On jest osobą. Spotkaniem z miłością, bo On jest miłością. Bez modlitwy stajemy się samotni. Modlitwa urzeczywistnia naszą wiarę, jest nam konieczna jak oddychanie (arcybiskup Fulton J. Sheen miał powiedzieć: „Dlaczego powinniśmy się modlić? Hmm, a po co oddychać? Musimy pobierać świeże powietrze i pozbywać się zepsutego; musimy pobierać nową energię i pozbywać się starej słabości…”), prowadzi do nawrócenia.

Niby każdy z nas wie, że jest modlitwa ważna, czujemy potrzebę rozmowy z Bogiem… ale nie zawsze nam to wychodzi. Mimo szczerych chęci modlimy się mniej, niż byśmy chcieli, albo automatycznie wypowiadamy gotowe formuły. Warto jednak pamiętać, że Bóg docenia nasze staranie i chęć.

Formy modlitwy w naszym życiu mogą się zmieniać, bo i my się zmieniamy, nasze potrzeby są inne na każdym etapie życia. Czasami potrzebujemy „momentu pustyni”, samotności, wyciszenia (Jezus wychodził modlić się na pustynię), innym razem możemy modlić się pracą, poświęcając Mu to, co robimy. Możemy modlić się słowami (gotowymi formułami lub własnymi), sercem, myślą, gestem, a nawet milczeniem. Bóg wie, co chcemy wyrazić, On nas rozumie. Najważniejsze jest, by starać się trwać w Bożej obecności.

Tym, co może nam przeszkadzać w modlitwie, to nasze zabieganie. Warto, nawet przy ogromie pracy czy nauki, znaleźć czas dla Boga, to nigdy nie jest czas zmarnowany. Przeszkadzać mogą nam też nasze kompleksy (przed Bogiem możemy być wolni, nie musimy udawać, On nas zna), „niewola czasu” (modlitwa tylko rano – choć jesteśmy jeszcze nierozbudzeni – i/lub wieczorem – gdy niejednokrotnie padamy już ze zmęczenia), „niewola miejsca” (modlenie się tylko w jednym miejscu, nieumiejętność skupienia się gdzieś indziej), trzymanie się tylko formuł (choć i one są cenne, to czy chcielibyśmy przyjaciela, który mówiłby do nas tylko utartymi zdaniami?).

Modlitwa nas przemienia, pomaga nam wzrastać. W rozmowie z Bogiem jesteśmy jednocześnie najsłabsi i najsilniejsi – w pierwszym przypadku poznajemy siebie, często to, co nas rani, to, co bolesne; w drugim przypadku dzięki Bogu potrafimy te słabości unieść.