Głosić Chrystusa miłosiernego, gdy wokół panuje cierpienie

Rolą wspólnoty jest przede wszystkim wkraczanie w rzeczywistość człowieka w odpowiedzi na jego doświadczenia życia – jakie by one nie były. Przekonaliśmy się o tej prawdzie podczas zderzenia z historią choroby i więzi w niej, ale też nawrócenia i spotkania. O tych ludzkich prawdach opowiedzieli nam goście mający styczność z funkcjonowaniem Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu. Poznaliśmy problematykę chorób nowotworowych z trzech odmiennych perspektyw. O. Ozeasz, będący kapelanem tej placówki, podzielił się swoimi przekonaniami odnośnie rosnącej potrzeby niesienia otuchy poprzez personalną bliskość i przybliżanie Boga. Bliskość ta buduje się choćby dzięki trosce o relację i „byciu z”. Taki sposób obcowania z potrzebującym przezwycięża nawet największe lęki – po obu stronach. Drugi aspekt to przybliżanie do Boga – niejednokrotnie trud cierpienia powoduje zamknięcie się na Jego obecność. Pięknem, ale też wyzwaniem w pracy duszpasterskiej jest takie podejście, by odnowić pragnienie modlitwy, sakramentów i medytacji życiem.
Pani Dorota, która od 26 lat sprawuje opiekę medyczną w WCO, również podzieliła się pięknymi spostrzeżeniami odnośnie potrzeb pacjenta – tych widocznych na pierwszy rzut oka, jak i skrywanych w gestach rezygnacji. Unikanie kontaktu przez rodzinę, a nawet lekarzy przecież obnaża lęki i wątpliwości nachodzące nas w obliczu tak wielkich wyzwań ludzkich jak walka ze śmiercią. Przez całą wypowiedź wyłaniała się jednak piękna myśl o tym, że wciąż podejmowane są próby ocalenia największych wartości. I choć sala szpitalna nigdy nie będzie pokojem hotelowym, a choroba nie pozwala na urlopy i wolne dni świąteczne, to świadomość potrzeb ciała i ufność w Boże błogosławieństwo dają wzmocnienie.
Posłuchaliśmy także świadectwa pani Hani, która podzieliła się swoją życiową mądrością i odsłoniła sposób na przeżycie cierpienia w komunii z Chrystusem oraz trosce o zbawienie Człowieka. Pan Bóg naprawdę reżyseruje spotkania ludzkiej biedy z łaską – warto modlić się więc o to, byśmy odegrali w nich choćby najmniejszą, niekiedy nawet z pozoru milczącą rolę.