Duchowy dopalacz

Zebraliśmy się we wtorek, by posłuchać o tym, jak niebagatelną rolę pełni w życiu chrześcijanina poczucie humoru. Przyjęte na początku rozważań stwierdzenie, że jest to cnota, dar i charyzmat, pociąga za sobą wniosek, że powinno służyć przede wszystkim wspólnocie, nie zaś ograniczać do jednej osoby, której się udziela. Humor może być rozumiany jako radosne, pogodne usposobienie, dystans do życia i siebie samego. Jest to dobry sposób zarówno by właściwie ukierunkować swój rozwój, jak i by umiejętnie walczyć z pokusami, czy też własną małostkowością i popędliwością. W obliczu rosnącego napięcia czy też konfliktu warto znaleźć w sobie wewnętrzną siłę i odwagę, by zażartować z własnych wad i trudności. Na okazywanie poczucia humoru zdobyć się możemy tylko wtedy, gdy porzucamy egoizm i afirmujemy nasze życie, spoglądając na nie w kontekście wiary. Wiele spraw traci wtedy na znaczeniu i powadze, a w świadomości wynurza się pragnienie Nieba. Omawiany dar ma kluczowe znaczenie w poszukiwaniu dystansu do własnych ambicji i wyobrażeń, którymi karmimy się na co dzień. Jest warunkiem niezbędnym, by wzrastać, mimo dostrzegania własnych upadków. Nie osiągniemy jednak tej cnoty, dopóki nie zdobędziemy się na zdemaskowanie własnej pychy. Ponadto poczucie humoru może być dla nas nieocenionym sposobem na… egzorcyzm. Autentyczna radość i spontaniczny śmiech to coś, czego szatan szczerze nienawidzi. W starciu z pokusą zakpić z sytuacji oznacza obnażyć małość demona w obliczu Bożej miłości. Jedyne, co uniemożliwia Panu Bogu rozlewanie miłosierdzia (które jest zawsze potężniejsze niż nasz wstyd i grzech), to śmiertelna powaga wyrastająca z zaprzeczenia pokory. Tak więc, gdy zdenerwowanie nie pozwala nam na osiągnięcie wewnętrznej radości, warto wyznać to Panu i prosić w modlitwie o potrzebną łaskę. W świetle wiary istnieje tylko jedna rzeczywistość, z której nie należy się śmiać – Pan Bóg. Jednak zarazem zaprasza On nas do tego, by cieszyć się Jego obecnością w świecie i rozkochać się w każdym przejawie dobra. Warto pamiętać o tym, że mamy za mało czasu, aby marnować go na złość i drażliwość, ale też nieroztropne byłoby trwonienie go na kpinę i trywializację życia.
Jak więc znaleźć złoty środek? Św. Urszula Ledóchowska podaje na to niezawodną radę, aby służyć poprzez apostolstwo uśmiechu – on może dotrzeć wszędzie!