Personalistyczna koncepcja płciowości – kontekst kulturowy

Podczas kolejnego spotkania o. dr Hieronim Stypa przybliżył nam kontekst kulturowy,w jakim rozwijają się tezy dotyczące płciowości człowieka. U początku wykładu poruszony został wątek odsuwania się z biegiem historii od stałych i obiektywnie uznawanych wartości, tak jak to miało miejsce w odniesieniach do klasycznych filarów prawdy, dobra, piękna. One bowiem kształtowały ludzką hierarchię postaw. Obecnie natomiast, w epoce postmodernizmu, w pełnym przyzwoleniu na pluralizm idei, prawd i kanonów, kształtuje się model sumienia indywidualistycznego, a wraz z nim subiektywizm oraz dowartościowanie mocy szokowania zamiast zachwycania dobrem. W miejsce pytania o prawdę wkrada się dylemat o przydatności i własnych korzyściach odnoszonych z przyjmowanej nauki. Jak twierdził Ojciec Święty Jan Paweł II, u podstaw owych wypaczeń leży złe ujmowanie wolności ludzkiej, co pociąga za sobą wyniesienie na piedestał wartości wyniszczających, jak agresja, chciwość i pożądliwości.

Nietrudno zauważyć jak przeciwstawne wobec chrześcijańskiej wizji człowieczeństwa są idee wyrosłe na kanwie postmodernizmu. Ich efektem jest często zredukowanie podmiotu do aspektu biologicznego bądź materialnego. Tym samym słowo „mieć” góruje w życiu nad dążeniem do „bycia” całym sobą kimś na miarę dziecka Bożego. Następstwem tego konfliktu wartości jest zaburzenie relacji między jednostką a społeczeństwem, a także Bogiem. Trwanie w postawie skrajnego indywidualizmu wydaje się być łatwym, zdejmując z człowieka ciężar wysiłku intelektualnego, moralnego, a także psychicznego. Stąd popularyzacja łatwych i „tanich” recept na życie, gloryfikowanych przez środki masowego przekazu. W środowisku zdominowanym przez nieosobowe traktowanie człowieka podprogowo rodzi się nierzadko fascynacja jedynie wymiarem cielesnym.

Niedługo po ogłoszeniu Raportu Kinseya, traktującego o seksualności, ogłoszonego w latach 1948 i 1953, zapoczątkowana została słynna rewolucja seksualna, której piętno odbija się na dzisiejszych czasach. Mimo udowodnienia jego błędów, dotychczasowe praktyki obyczajowe przestały obowiązywać, a granica między dewiacją a normą stała się wątłą i podatną na ingerencje wedle własnej wygody. W opozycji do skrajnego hedonizmu pojawia się tzw. teologia ciała głoszona przez wspomnianego już Jana Pawła II, nad którą warto zastanowić się w odniesieniu do historii zbawienia – zarówno biblijnej, jak i tej własnej, mającej początek w dziejach Stworzenia, a zmierzającej do godów Baranka z Oblubienicą – Kościołem. Co więc odnajdujemy w personalistycznej wizji płciowości i seksualności człowieka? Przede wszystkim Osobę – adekwatną wizję jednostki oraz perspektywę wykraczającą poza życie osadzone w materii, tu i teraz. Ów Kościół dawno już zanegował koncepcję manicheizmu, przeciwstawiającą „nieskalaną duszę” „złemu ciału”, kładąc nacisk na dążenie ku świętości także w sferze cielesnej – z tym zasobem darów, jakie zostały nam powierzone u początku. Stwarzający nas Bóg uposażył każdego w piękną zdolność do pośredniczenia w dawaniu życia, a jednocześnie to właśnie nasza najbardziej newralgiczna sfera podatna na działanie złego – najgłębsze i najpiękniejsze, a wypaczone może stać się zniewoleniem.