O młodości św. Franciszka

Za nami kolejne spotkanie z cyklu franciszkańskiego. Tym razem animatorzy przenieśli nas w czasy dzieciństwa i wczesnej młodości Biedaczyny z Asyżu. Poznaliśmy jego nazwisko (Bernardone) i chrzcielne imię (Jan) oraz usłyszeliśmy trzy hipotezy, dlaczego dziś znamy go jako św. Franciszka. Dowiedzieliśmy się, z jakiej rodziny pochodził, co robił w wolnym czasie, jakie były jego cechy charakteru i czego oczekiwali od niego rodzice. Staraliśmy się zrozumieć młodego, wówczas wcale jeszcze nie świętego, Franciszka. Zwróciliśmy uwagę na podobieństwa między życiem jego a naszym. Czy ktoś z Was jest z mniejszej miejscowości, gdzie wszyscy się znają, a młodzież trzyma się jedną gromadą? Okazało się, że Biedaczyna w młodość wiódł prym nad rówieśnikami, był rozpoznawany przez wszystkich, nie stronił od hucznych zabaw i bogatych strojów, a wymykanie się ze znajomymi było dla niego na porządku dziennym.

Zdarzyło się Wam kiedyś, że rodzice chcieli, byście kontynuowali rodzinną tradycję zawodową lub… widzieli w Was realizatorów swoich ambicji? Franciszkowi owszem. Mimo swej rozrzutności miał podobno dryg do interesów, przez co ojciec pokładał w nim nadzieje. Pan Bernardone liczył też na to, że rodzina stanie się prawdziwie szlachecka, jeśli jego syn zostanie rycerzem, co z jednej strony Biedaczynie się podobało, a z drugiej… nie byłby w stanie skrzywdzić muchy.

Ważne jest, że mimo wszystkich swoich buntów i ekstrawagancji, od początku ważny był dla niego drugi człowiek – Franciszek powstrzymywał ewentualne bójki wśród znajomych, a żebracy zawsze mogli liczyć na jego pomoc materialną.

Historia naszego patrona skłoniła nas do przemyśleń – co sprawia, że czasem najważniejsza jest dla nas dobra zabawa czy towarzystwo i jak w tym wszystkim nie pogubić się i znaleźć czas dla Boga? Czy jesteśmy w stanie pokazać ludziom naszą wiarę? Jak wykorzystać do tego naszą osobowość?