Droga jest naturalnym środowiskiem chrześcijanina

O pięknie pielgrzymowania i byciu w drodze, wpisującymi się w życie każdego człowieka, opowiadał na ostatnim spotkaniu nasz duszpasterz o. Leonard Bielecki, który przemierzył już niejeden pątniczy szlak.
Słowo „pielgrzym” w różnych językach ma nieco inny wydźwięk. W przedchrześcijańskiej łacinie oznaczało obcokrajowca, przybysza, kogoś egzotycznego. Język grecki rozumie pielgrzyma jako kogoś, kto idąc adoruje Boga i sieje pokój. Po arabsku natomiast jest to osoba, która wyruszyła z domu, by dotrzeć do jakiegoś sanktuarium. O pielgrzymie można powiedzieć, że to człowiek, który wędruje pośród obcych, którzy często pozwalają mu wejść w ich prywatne życie (np. przyjmują na nocleg do domu) ze względu na Tego, którego pielgrzym sobą reprezentuje.
Pielgrzymka jest szkołą modlitwy. W drodze wiele rzeczy budzi naszą wdzięczność, ale też niechęć. Pielgrzymowanie uczy dostrzegać Boga także w wydarzeniach, których nie zaplanowaliśmy i których nie chcieliśmy. Pielgrzymka jest czymś więcej niż pieszym wędrowaniem do sanktuarium. W zasadzie całe nasze życie powinno być pielgrzymką od kołyski do grobu, jesteśmy zaproszeni by dostrzegać wokół siebie cierpienia bliźnich i tę uważność, traktować jako część swojej misji. Życie jest pielgrzymką, gdy jest przeżywane w Bożej obecności – podobnie jak uczniowie idący do Emaus.
Droga jest dynamiczną przestrzenią, która zaprasza do wchodzenia w interakcję z tym, co wokół. Zbliża nas do siebie nawzajem, a zarazem prowadzi do samotności. Jest wezwaniem by być w świecie, który przemierzamy i jednocześnie wchodzić w siebie. Spojrzenie na nasze życie i przemijanie jako na pielgrzymkę do Domu Ojca, nadaje im bardzo głęboki wymiar.